sobota, listopada 04, 2006

 

Turcja - w strone Istambulu

Turcja okazala sie byc przepieknym krajem.
Sliczne morze i jeszcze piekniejsze gory - to one chyba zrobily na nas wieksze wrazenie - pola ryzowe! u stop gor - czy cos takiego jest w jakims innym miejscu?


Tak urocze widoki towrzyszyly nam niemal do samego Istambulu.
Dobrego nastawienia do turcji nie mzieni nawet fakt ze na tych drogach wlasnie dostalismy mandaty - w sumie same negocjacje wysokosci kary tez byly humorystyczne ;)
Pawel z urokiem turysty z Europy Wschodniej wynegocjowal z chyba 100 dolarow od lebka , ze zapalcimy 50 dolarow w sumie! Na koniec uslyszal nawet zyczliwe slowo od policjanta:
"Good Day MrFilaber" ta, to na prawde urocze doswiadczenie.

Im blizej stolicy tym znaczaco wiekszy ruch na drogach. To jednak tez nie zmienilo naszego dobrego usposobienia. Miasto samo w sobie spodobalo nam sie jak zadne inne dotychczas odwiedzone.
Tutaj zreszta tez spotkalismy przemilych ludzi - sklepikarz wiedzac nawet ze nic nie kupimy (sprzedawal skturey a my bylismy na motorach ;)) zorganziowal nam tlumacza ktory wytlumaczyl gdzie znajdziemy sklepy motocyklowe i oczywiscie zgodnie z dotychczasowym doswiadczeniem zaprosil nas na herbate ;)

 

Turcja - wybrzeze Morza Czarnego

Okryc w Turcji bylo kilka - pierwsze to ze azjatycka czesc jest ladniejsza, moze dlatego ze jechalismy wybrzezem morza czarnego od Trabzon do Edirne - czyli tam gdzie turystow zagranicznych to tubylcy za czesto nie widza.

Z tego powodu zapewne tak milo nas przyjmowano i chciano udzielac pomocy - uwaga - za darmo!
Mielismy problem z pierwszym noclegiem w okolicach Edirne mialo byc pole namiotowe.. ale nie bylo. W jednym z hoteli gdzie zatrzymalismy sie by zapytac o kemping obsluga nie mowila w zadnym znanym nam jezyku ale dosc szybko zorganizowlai goscia hotelowego Turka mieszkajacego od lat w Niemczech - to on zadzownil do swojego znajomego 20 km dalej i zalatwil ze tam moglibysmy rozbic tam namioty. Jadac we wskazanym kierunku przyuwazylismy jednak kemping.. haha to bylo przezycie.

Na przestrzeni 10m x 10m rozstawione byly duze namioty czekajace na gosci. Z pol godziny zajelo nam uzgadnianie warunkow - cena wydawala nam sie niemozliwie niska. zwlaszcza ze dostal nam sie kompletnie nowy namiot z zupelnie nieuzywanymi materacami. gdy wlasciciel przyszedl jeszcze podlaczyc nam prad to nie oniemielsimy z zachwytu i... podziekowalismy za zarowke - to nie przystoi nam podroznikom ;)

Wieczor i ranek byly przeurocze - smaczne jedzenie , poranna kąpiel w morzu! bylo tak milo ze mileismy trudnosc z opuszczeniem tego miejsca. czas gonil ale pan arti nie omieszkal nam serwowac herbate za herbata. Wszystko przez usmiechajacego sie dokola Pawla - ja idac do lazienki uciekalam wzrokiem jak moglam, byleby tylko nie dac sie zaprosic na kolejna pogawedke przy herbacie (pogawedka to duze slowo... oni rozmaiwlai poswojemu ze soba, my ze soba, i raz na jakis czas wymienialismy usmiechy.. w sumie czy to takie zle?)

My w ogole po Rosji bylismy spaczeni - rano plywajac w morzu mielismy na oku chlopaka siedzacego na murku przy namiotach. Balismy sie ze zaraz nas ogoloci z naszych skarbow - kamere i aparaty zabralismy ze soba kladac na brzegu.. niepotrzebnie bo ten chlopak tak na prawde to pilnowal naszych namiotow - to chyab przykazanie od Artiego.

tak Turcja to uroczy kraj ...

piątek, listopada 03, 2006

 

Turcja okazla sie sliczna

Turcja okazla sie sliczna - pierwsze chwile to na prawde ogromne odkrycie ze Morze Czarne jest tu kompletnie inne niz w Rosji.
Wszystko tu bylo jakies takie ladne...

i ludzie tez jakby nie z tego swiata - czestowano nas herbata przy kazdym tankowaniu, przy kazdym postoju. a pierwszymi Turkami z ktorymi "rozmawialismy" byli policjanci - zatrzymali sie przy nas po to by porozmawiac - rzecz jasna w kazdemu znanym jezyku ciala ;)

A my... jak sie odwdzieczylismy dobrym Turkom? Pawel chcial odegrac przedstawienie i .. sowodowal zlamanie krzesla - tak stad wlasnie uciekalismy w poplochu


a moglo byc tak pieknie - zreszta chyba dobre przyjecie choc w czesci mozemy zawdzieczac Adasiowi - w koncu jest znnaym directorem... ciekawe tylko jakie filmy kreci hehe - to jedna z kilku dobrych opowiesci jak Adam byl dobrze traktowany - gdziekolwiek bylismy tam Adas byl traktowany jak swoj ;)

 
O 5 rano zrobilam chlopakom pobudke - bo zobaczylam brzegi Turcji - dawno niczym nie bylam tak podekscytowana. No coz musze przyznac nie bylo sie po co tak spieszyc - tu czekala na nas bowiem informacja ze Turcy nie sa przygotowani na to ze promem bda plynal ktos inny niz Rosjanie i Turcy wiec wiz dla nas nie mieli.
Gdy po godzinie uzyskalismy radosna informacje o przywieziniu pieczatek do naszych wiz, to sie okazalo ze my to owszem, mozemy opuscic port ale i tak za pare godzin mamy przyjsc po motory bo na nie nie maja papierow.

Tymczasem, jako ze bylo ok 1 w nocy, wiekszosc celnikow i pracownikow portowych sie rozeszla - nie bylo latwo przekonac ich ze zarowno my jak tez grupa Estonczykow oraz pojedyncze osoby (bo i na auta nasi Turcy nie mieli dokumentow) potrzebujmey miejsca do spoania. O jedzeniu mowy nie bylo... dostala nam sie za to kajuta i chyba w sumie to wyszlismy na tej przygodzie calkiem niezle - darmowy nocleg co prawda w porcie ale w sumie to za roznica ;)

Rankiem nie bylo tak latwo jak to nas zapewniali w nocy Panowie celnicy i kto tam jeszcze... (moze wtedy mowili to pod wplywem wlaczonej kamery Estonczykow - ktorzy jadac przez Rosje do Gruzji krecili film i na prawde robili wrazenie profesjonalistow) - w koncu tuz po poludniu ruszylismy w droge - jeszcze z przygodoa w postaci problemu z zapalaniem Super Tenere Adama (tez sobie wybrala miejsce - w porcie w ktorym do pomocy przybiegl kapitan naszego statku ;)) Jak sie potem okazalo mielsimy sporo szczescia ze Ci ludzie jdnak sie nam przejeli i w ciagu 12 godzin zalatwili nam wjazd od kraju (bo to byla niedziela i tak na prawde to mogli nas kompletnie olac ...)

 

prom Soczi - Trabzon

Nastepnego dnia ja znowu w najlepiej nam znanym punkcie miasta - w porcie Soczi - przebralam sie kostium... ha... i znowu mi kazal sie ubrac co oni tacy w tej Rosji nadwrazliwi? Na szczescie na promie nikt mi nie bronil ubierac sie i rozbierac dowoli - jedynym problemem byla zawartosc moich bagazy - 3 koszulki i spodnie krotkei i dlugie to troche malo garderoby ... nawet w porownaniu do innej dziewczyny bedacej w podrozy motocyklowej

no wlasnie to od poczatku - juz jadac do portu w oczy rzucila mi sie grupa motocyklistow w czerwonych ubrankach - mialo sie okazac ze spedzimy z nimi troche czasu - najpierw przy wypelnianianiu formalnosci wyjazdowych (choc tych bylo niewiele, powiedzialabym w ogole - nasza nadmierna przezornosc i wyplacenie z bankomatu po 1000 rubelkow od lebka za brak registrowek byla kompletnie niepotrzbena.. ah zebysmy to wiedzieli ze celnik bedzie tak mily ze nawet pomoze nam wypelnic karty imigracyjne - nie wiaodomo dlaczego nie dostalismy ich przy wjezdzie do Rosji).
Drugim momentem kontaktu z Estonczykami motocyklistami bylo ladowanie motorow - ah to dopiero byla zabawa - najpierw przekonac panow marynarzy o koniecznosci umocowania motorow a potem tego wykonanie.

Ostatecznie sie udalo i szeroko usmiechnici rozpoczelismy podroz ... 11 godzinna do Turcji - dla mnie osobiscie film o rosyjsku byl do zniesienia, ale turecki film sensacyjny to juz za duzo. Usilowalismy w ciagu drogi zdrzemnac sie nieco - niestety wybralismy i miejsce i moment dosc nieudolnie - adam zamykal oko dokladnie w momencie rozpoczecia dyskoteki hehe
W koncu udalo sie przespac

 
plan byl taki by chlopaki pojechali rano kupic bilety na prom oraz produkty sniadaniowe - ja sie mialam wyspac i wreszcie od nich odpoczac hehe Dobrze ze zmusilam sie do pojechania z nimi - okazalo sie ze Soczi to spore miasto zakorkowane masakrycznie, po 40 min mijajac zakorkowane ulice dojechalismy do portu a tam niespodzianka... prom odplynie... kiedys a kiedy to nikt nie wie

no mialo byc jak to w Rosji...

jak przystalo na prawdziwych globtrotterow udalismy sie w kierunku najblizszego McDonalda - to jedyne miejce gdzie temperatura schodzila ponizej 45 gradusow. tego dnia bylismy nawet na pobliskiej plazy - uwierzcie osobliwie wygladalismy w motorowych ubraniach objuczeni kaskami, buzerami i buciorami udajac sie prosto w kierunku wody

tak bylismy atrakcja plazy to pewne
zreszta pdobnie jak kas portowych - niestety Panowie ochroniarze kazali mi sie odziac... dziwne bo banku udalo sie byc w samym kostiumie kapielowym - ale tam na prawde bylo upalnie, jak w piekle. Moze zreszta to wynikalo z mojego juz jednodniowego doswiadczenia = nie utrzymywac kontaktu wzrokowego z tymi ktorzy rokuja na takich co to zechca mi zabronic paradowania bez koszulki ;)

jednego z tego dnia mi szkoda - wybierajac sie na zakup biletu nie zabralismy ze soba aparatu fotogoraficznego - a Soczi jest na prawde slicznym miastem, robi faktycznie wrazenie kurortu na poziomie.
Poniewaz w koncu po kilku godzinach dowiedzielismy sie ze prom chyba odplynie nastepnego przedpoludnia, to mielismy czas na spacer po plazy - funkcjonuja tam prywatne plaze hotelowe.. nie wiem jak to sie stalo ale bylismy kazdorazowo na nie wpuszczani ;)

 

droga do Soczi

Nie dość że droga do Soczi okazała się męcząca (ze 40 stopni w cieniu) i długa to teraz wspominam ją z rozrzewnieniem. dlaczego? przykładem niech będzie postój na parkingu gdzie w ubraniach motocyklowych (ubrana od czubka głowy po koniuszki palców) poszłam do łazienki - uwaga tutaj dotarła cywilizacja - woda papier toaletowy i światło.... i tam włąsnie od babci klozetowej usłyszałam najlepszy tekst: czy ja jestem z tej grupy turystów z autobusu.. no tak z pewnością wygladałam jakbym podróżowała autobusem a nie motorem ;)

W drodze wciąż mieliśmy nadzieję że znajdziemy kemping - tego dnia bowiem mieiśmy już dosć nadspodziewanych wydatków - pamietacie chłopaki kebaba ktory sie okazal byc kawalkiem mielonego miesa ufromowanego w rurke? i kosztujacego nie tak duzo.. za 100 gram ;)

Ostatecznie za nocleg tej nocy tez mielismy jednak zaplacic.
Ale co tam - za to jaka mila byla wlascicielka tego pensjoantu - a juz myslalam ze Adam zabierze Julie w dalsza podroz ;)

Wtedy jednak nie wiedzielismy ze zostaniemy w Rosji jeszcze dzien - nie byla to dobra nowina poniewaz waznosc naszych wiz zblizala sie ku koncowi - mielsimy nawet pomysl by wracac na polnoc by predko opuscic ten kraj przez Ukraine.

wtorek, października 03, 2006

 

w drodze nad morze

Drugim takim miejscem gdzie byliśmy dwa dni było Soczi. Nie dość że jechaliśmy tam okrutnie długo... mieliśmy jechać 300 km a zeszło nam się cały dzień. W drodze było ślicznie, no i piekielnie gorąco, ale czego się spodziewać skoro to już było Morze Czarne. Szukaliśmy kempingu ale jak to w Rosji... nie znaleźliśmy.

 

dzien odpoczynku cd.

Z tym miejscem kojarzy mi się kilka ciekawych historii:
- tutaj chłopaki przelewali oleje z butelek d mniejszych butelek i potem jeszcze do innych tylko po to by w końcu nie mieć gdzie je wywalić. Czy ja już mówiłam że w Rosji nie jest łatwo o śmietniki w sensie koszy (bo śmietniki są organizowane samoczynnie wszędzie gdzie pojawiają się Rosjanie – parkingi i pobocza dróg to faktycznie ciężko nazwać inaczej niż śmietnikiem)


- tutaj przeprowadziliśmy negocjacje dot. mycia się, po czym pozostawiając nasz dobytek poszliśmy na drugą stronę bagna w poszukiwaniu zejścia do wody

- tutaj też zorientowałam się że dość szybko kończy nam się niezwykle kluczowy towar jakim był papier toaletowy

- tutaj poznałam nowe jakież piękne wyrażenie „priekrasnaja skorupa” – Paweł oczarowawszy Rosjanki z pobliskiej wioski został mianowany ową nazwą, on albo jego kask... tego niestety się już nie dowiemy. Panie za to oczywiście wiedziały wszystko i na odpowiedź ze jesteśmy z Polski, z dumą odpowiedziały że one tak właśnie dumały

- tutaj zostaliśmy objedzeni ze sporych zapasów przez ... mrówki które dość skutecznie zajęly się konsumowaniem pysznego podobno chleba, kiełbasy i nawet pachnącego sera ;(

- tutaj zdarzyło się jeszcze parę rzeczy – ale to pewnie dlatego że spędziliśmy tu najwięcej czasu spośród całej naszej wyprawy.


 
Wracając do opowieści o Wołgogradzie, po długiej akcji opuszczania miasta wyjechaliśmy... w złym kierunku. Po 20 km i braku stacji benzynowych ani jakichkolwiek symptomów życia turystycznego, wróciliśmy do trasy na Eliste. W międzyczasie co prawda skręciliśmy ku bezdrożom celem znalezienia noclegu. Tam wszędzie jednak były elektrownie i zakłady przemysłowe – nie byliśmy jeszcze tak zdesperowani by spać pośród kominów przemysłowych.

Ten dzień jak się miało później okazać, nie miał się skończyć zbyt szybko. Byliśmy zmęczeni całodziennym poszukiwaniem oleju, a przed nami była jeszcze decyzja o miejscu do spania. Po przejechaniu kolejnych 100 km i braku stacji benzynowej czy przydrożnego sklepu, nie wspominając o hotelu czy jeziorze nad którym moglibyśmy się rozbić, mieliśmy pomysł na obozowanie na pastwisku dla krów.

Po krótkich negocjacjach ruszyliśmy dalej, i w rezultacie znaleźliśmy się w środku pożarów.
Zjechaliśmy po prostu na parking dla TIR-ów, obok którego znajdowało się jeziorko brudne okrutnie – i co ważne – zasiedlone już przez innych turystów zapewne jadących nad morze – w tych okolicach pojawiło się bowiem sporo wczasowiczowi planujących wakacje nad morzem czarnym.

Rozbiliśmy się dość daleko od drogi, dobrze ze znaleźliśmy kilka drzew bo rano się okazało ze było tam piekielnie gorąco. A gorąco mogło być już w nocy... Adam pojechał na poszukiwanie pożywienia podczas gdy my rozbijaliśmy namioty. To co odkrył Adam nie napawało nas optymizmem – brak sklepu, brak ludzi dookoła, a światła miasta okazały się być złudną nadzieją – to były pożary wokoło nas! Nigdy wcześniej nie widziałam takiej suchej ziemi, tam wszystko było wypalone, kolor zielony nie występował w tej przyrodzie. Co więcej woda nad którą się rozbiliśmy okazała się być bagnem wciągającym w siebie wszystko co próbuje się w niej zamoczyć.
Uwierzcie, umycie zębów nie było łatwe.
Nie wiem jak chłopaki dali radę domyć motocykle... podczas gdy oni walczyli w bagnie, ja pilnowałam ogniska domowego. Najpierw przed silnym wiatrem porywającym nasz dobytek, a za chwilę broniąc namioty i bagaże przed stadem owiec... nie wiem kto z nas wymyślił że w tym miejscu są tak suche ślady po łapach zwierząt że na pewno żadne się nie pojawią, to nie była prawda. Owce miały dzięki Bogu dobrego pasterza który widząc mnie przestraszoną nadchodzącymi zwierzętami, na szczęście je odgonił. Ale stracha miałam to fakt.

poniedziałek, października 02, 2006

 

dalej w połowie miesiąca


Innym miastem jakie widzieliśmy w okolicach Wołgi był Ulianowsk – w mieście tym urodził się i wychował Lenin a miasto wygląda jak jego muzeum. Dodatkowego smaku dodał
odbywający się tam festyn czy inna uroczystość na kształt pochodów z czasów sowieckich.










Tak czy inaczej, nie można odmówić temu miejscu piękna i uroku... zobaczcie jak ślicznie.

 

jakoś ok długiego weekendu sierpniowego

Pewnego dnia jadąc motorem Paweł schylił się tak że to ja byłam na przedzie motocykla.. i moje zdziwienie nie znało granic, okazało się że powietrze zamiast chłodzić, parzy! Zwykle na motorze jest chłodno, w tym przypadku było upalnie a gorące powietrze wręcz dusiło.

A wyjścia nie mieliśmy , z czasem zaczęło się robić krucho i nie mogliśmy sobie już pozwolić na kolejne postoje. Tego dnia właściwie ruszyliśmy po całodniowym postoju. Znalezienie tego miejsca okupiliśmy kilkoma przygodami:

Postanowiwszy wymienić olej w motorach po pierwszym tygodniu podróży udaliśmy się na poszukiwanie sklepu z olejami... tak tu znowu niespodzianka, sklepy z masłami są ale nie z masłami do motorów. Szukając sklepu motocyklowego byliśmy w kilku ciekawych miejscach – nocowaliśmy na czymś w rodzaju wysypiska śmieci, syf okrutny ale przekonaliśmy się o nim dopiero rano, co więcej to było na terenie jednostki wojskowej – wyglądaliśmy dość osobliwie wśród wojskowych samochodów i biegających i kryjących się żołnierzy rosyjskich. Nie wiem dlaczego nie połączyłam faktów. Przecież to powinno być jasne że to poligon skoro nawet woda w jeziorku była dziwnie zielona - rano próbowałam umyć zęby (inne części ciała dawno już wtedy zapomniały o kompleksowej kąpieli) Nie dość że na motorach po poligonie, to jeszcze z lekkim uszkodzeniem ruczki ;) ale znacie powiedzenie ze Polak potrafi, to wyobraźcie sobie co dwóch Polaków potrafi. Adam po upadku z super stromej góry (wjechaliśmy na nią oczywiście bez większego powodu... tak żeby zobaczyć co jest na górze...) i złamaniu dźwigni hamulca zabrał się za jego odbudowę...

Oczywiście nadal nie mieliśmy oleju więc pojechaliśmy do Wołgogradu – spodziewaliśmy się szybko znaleźć sklep motocyklowy a potem nieco pozwiedzać. W końcu to Stalingrad, miasto w którym rozegrała się decydująca bitwa II wojny światowej i miejsce gdzie znajduje się największy w Rosji pomnik – 72metrowa Matka Rasija. Niestety umęczeni poszukiwaniem sklepu a potem walką na zakorkowanych ulicach, Wzgórze Mamaja zobaczyliśmy tylko z daleka. A zdjęcia Wołgogradu to tylko ulice i samochody...


poniedziałek, września 04, 2006

 

plan naszej wyprawy... powinien byc na poczatku ale co tam... ciezko mi bylo sobie to przypomniec

05.08 Wolomin
granica polsko-bialorusko
gdzies w drodze do Minska
06.08 Minsk






tuz za granica bialorusko-rosyjska - pierwszy nocleg w Rosji
Smolensk
141 km od Moskwy
Gagarin i Borodino
08.08 Moskwa





Elektrocostam
Balaszowa w okregu Wladimira
09.08 Suzdal

Wlodzimierz
10.08 Nizny Nowogrod
pierwszy strajk akumulatora w Super Tenere Adama
Zajazd Kon i Pies
droga z TIRami i decyzja o ominieciu Ufy i Czelabinska
wjazd do Tatarstanu


11.08 Kazan
pierwszy przejazd przez Wolge!
Gostinica Ajzilia w miescie Buinsk w Tatarstanie
12.08 Uljanowsk - miasto urodzenia i zamieszkania Lenina



Saratow
Najpiekniejsze miejsce noclegowe – jezioro nad Wolga

Namiot rozstawiony na „wysypisku” na terenie jendostki wojskowej
Jakies miasto i proba zakupu oleju do motocykli
14.08 Wolgograd i proba zakupu oleju do motocykli
nocleg nad jeziorem w kierunku Elisty, wśród palacych się pol


dzien przerwy na serwis motocykli i odpoczynek
Gostinica Kawkaskaja
Krasnodar
17.08 Soczi - 2 noce w oczekiwaniu na prom

19.08 prom Soczi – Trabzon i nocleg w porcie wymuszony brakiem pieczatek i rczpoczynajaca się wlasnie niedziela
20.08 wybrzeze Turcji i pierwsze zaproszenia na herbatki

Samson - kamping
21.08 wjazd w glab kraju

22.08 Istambul
kamping w najbardziej smierdzacym miejscu calej Turcji
23.08 przejazd przez Bulgarie i jej cudne gory


wreszcie kamping z prawdziwwego zdarzenia tuz przy granicy z Rumunia
24.08 Bukareszt - polowanie na lancuch do TT udane!

autostrada
nocleg w ogrodzonym lesie przez autostradzie

nocleg w goracych zrodlach
26.08 wjazd na Ukraine i szybko do Polski


nocleg w Ustrzykach na wlasnie zamykanym polu namiotowym
27.08 przemkniecie przez Polske i dojazd do domu na ok. 20:00


This page is powered by Blogger. Isn't yours?